sobota, 27 grudnia 2014

Rozdział 24

                 Rozdział 24: Jollity


-Lux, skarbie pojedziemy po ciocie.-uśmiechnęłam się do córki.
-Claudii?-zapytała.
-Tak skarbie. Chodź.-uśmiechnęłam się.
***
-Dzień dobry. W jakiej sali jest pani Honses?-zapytałam starszej kobiety która stała w recepcji.
-Sala numer sześć.-powiedziała z uśmiechem.
-Dziękuję.
Szłam razem z Lux korytarzem gdy wreszcie znalazłam tą sale. Po cichu otworzyłam sale a tam zobaczyłam kobietę stojącą nad nią z nożem. Kazałam Lux na chwilę pójść do łazienki i zamknęłam drzwi. Wyciągnęłam spod skórzanej kurtki  broń i podeszłam do dziewczyny. Przyłożyłam jej pistolet do skroni


-Zostaw ją w spokoju albo będziesz leżała tu nieżywa a wiesz że tak potrafię.-szepnęłam jej do ucha.
Widać że dziewczyna się wystraszyła bo odeszła od Hon.
-Zniszczę was. Zobaczycie.-warknęła i uciekła z sali.
-Chodź już skarbie.-uśmiechnęłam się do małej i wzięłam ją na ręce.
-Claudia wstawaj. -szturchnęłam ją a ona otworzyła oczy.
-O hej. Co robicie?-zapytała zaskoczona.
-Um.. Hazz nie mógł cię odebrać więc ja jestem z Lux.-uśmiechnęłam się.
-Chodź tu skarbie. Jak dawno cię nie widziałam.-uśmiechnęła się i przytuliła małą.
-Chodź. Zbieramy się.-odpowiedziałam i wzięłam jej torbę.    
***
***Oczami Hon***
Wreszcie w domu! Tak bardzo się cieszę że już po wszystkim. Jeszcze wizyta Lou i Lux.. Jeju chcę taką córeczkę.
-Honi? Jesteś?-usłyszałam ten chrapliwy kochany głos.
-Tak, skarbie.-zaśmiałam się i podeszłam do niego aby go przytulić.
-Cieszę się że już jesteś. Tak cholernie głupio mi było bez ciebie, twojego ciała.. -powiedział w moje włosy.
-Ja też tak bardzo tęskniłam. I za tym jak gotowałeś. W szpitalu było takie okropne jedzenie że El mi przynosiła frytki.-zaśmiałam się i pocałowałam go w usta.
-Mogłaś powiedzieć. A w czwartek lecimy do Argentyny.-oznajmił i poszedł do kuchni.
-To za dwa dni.-
-Widzę że się nie nudziłaś.
-Tak. Ale nic specialnego.-nałożyłam nam spagetthi i poszliśmy jeść w salonie przy TV.
-Jednak umiesz gotować.-zaśmiał się i wcisnął widelec z daniem do moich ust.
-No wiesz.. jak trzeba to trzeba.-zaśmiałam się.
-No widzisz?
-Nie, nie widzę.-zaśmiałam się i weszłam na kolana Harry'ego.
-Myślę że tak.-uśmiechnął się i złączył nasze wargi. Położyłam ręce na jego ramiona natomiast on owinął swymi dłońmi moją talię. Przeniosłam dłonie na jego białą koszulę i odpięłam jeden z guzików. Gdy odpięłam wszystkie guziki Hazz przeniósł usta na moją szyję.
Nasze poczynienia przerwał dzwonek do drzwi.
Kasia Gorol - Morning Coffee-Poczekaj.-mruknął odrywając się od mojej szyi. Zapiął na kilka guzików koszulę i uda się do drzwi. Po kilku minutach przyszedł z małą Lux i torbą.
-Hej, mogę u was zostawić Lux? Muszę załatwić coś .-powiedziała i przekazała małą Harry'emu.
-Rozumiem.-zaśmiałam się. Hazz oddał mi małą i poszedł na góre. Po chwili wrócił.
-Muszę wyjść. Sprawy biznesowe.-mruknął i wyszedł.
-No więc jak tam skarbie?-uśmiechnęłam się do dziewczynki.
-Dobze. Tak dawno  cioci nie widziałam. Pobawis się ze mną?-usiadła na moim kolanie.
-Jasne.-uśmiechnęłam się i wyjęłam klocki z pudełka na zabawki.

***HARRY'S POV***

Wszedłem do naszego cichego zakątku za 
domem. Była tam huśtawka, dużo ozdobnych krzewów i kwiatów które posadziła Hon. Kilka metrów od huśtawki było małe jeziorko z wielką ilością ozdobnych kamyczków. Dalej były ławki z stołem a obok trampolina. Jest tu tak cicho i nikt tu nie wchodzi prócz nas i przyjaciół. Wszystko było gotowe. Koc piknikowy a obok kieliszki i najlepszy w całym Londynie szampan. Właśnie. Pierścionek! Wyjąłem z kieszeni spodni małe białe pudełeczko przewinięte wstążką i kartką. Po chwili udałem się do domu. Hon razem z Lux siedziały na panelach i bawiły się klockami. Miły widok. Chciałbym mieć taki na co dzień. Westchnąłem i usiadłem obok dziewczyn.
-Skarbie odpocznij a my pójdziemy na dwór się bawić. Jest ciepło a potem tak nie będzie.-uśmiechnąłem się i wziąłem małą na ręce.
-No dobrze. Cóż niech tam wujek pilnuje cię.-ucałowała małej policzek i usiadła oglądając telewizję. Dobra. Plan wcielamy w życie. Wyszedłem z  Lux na dwór i zacząłem.
-Pomożesz mi.
-W cym?
-A więc pójdziesz teraz do cioci i dasz jej to.-pomazałem na pudełeczko.-Tylko
ma nie otwierać tylko przyjść z tobą do tego ogrodu.-pokazałem na dużą drewnianą  furtkę. Mała pokiwała główką  i poszła do domu. Musi się udać. W tym czasie ja udałem się do ogrodu.

***HON'S POV***

-Ciociu, ciociu. Chodź.- do salonu wbiegła Lux z rękoma za plecami.
-Co się stało? Wujek sobie coś zr..-nie dokończyłam bo dziewczynka wcisnęła mi pudełko do rąk z małą karteczką. 
-Chodź i nie otwieraj tego.-zaśmiałam się i udałam do ogrodu.
Na środku ogrodu siedział Hazz na kocu.
-Co to jest?-zapytałam zdezorientowana.
-Otwórz.-poinstruktował  mnie. Bez zastanowienia otworzyłam je. W środku był... pierścionek zaręczynowy. Taki piękny.
-Czy ty Claudio Margaret Honses wyjdziesz za mnie?-zapytał z nadzieją.
-Nie...

_______________________________________________
HEEJ!!! WIATM WAS Z NOWYM ROZDZIAŁEM! TAKI MOŻE DZIWNY. TAK JAKOŚ. HEH :)

Z TEGO ŻE ZBLIŻA SIĘ NOWY ROK ŻYCZĘ WAM DUŻO RADOŚCI ABY KAŻDY NASTĘPNY DZIEŃ W NOWYM ROKU BYŁ NAJLEPSZY :)

1 komentarz: